sobota, 2 marca 2013

Prolog

 
 
          Byliśmy jednością. Przyjaciółmi, którzy nie mieli się nigdy rozstać, na zawsze razem.
          Mieliśmy czuć, podążać za tym samym. Żyć dzięki temu samemu tchnieniu wiatru. Wspominać i cieszyć się z każdego dnia jakie razem spędziliśmy. Wspierać się, pomagać sobie nawzajem, być jak jedna wielka rodzina.
          Przysięgaliśmy sobie. Ta sama krew składała z siebie ofiarę na wieki po raz drugi. Lecz znowu nietrwale…
          Teraz już nie tworzymy wspólnie Drogi mlecznej na Niebie. Jesteśmy jak samotne Planety, oddaleni od siebie o lata świetlne. Choć poruszamy się wokół tego samego Słońca, a raczej Czarnej dziury, która pochłania nas z każdą sekundą coraz bardziej nie przebierając w środkach i konsekwencjach, nawet nie umiemy zamienić ze sobą żadnego słowa. Jesteśmy coraz bardziej samotni, a nasze światło gaśnie i znika w Wszechświecie na zawsze. Umiera.
          Popełniłem błąd. Zbliżyłem się za blisko Nicości.
          Wessała mnie jak odkurzacz kurz. Połknęła. Sprawiła, że stałem się jej marionetką. Czarnym pionkiem kata na jej szachownicy śmierci.
          Jak bardzo chciałbym cofnąć czas.
~*~


Informuję od razu. Rozdziały będą się pojawiać bardzo rzadko, chcę się skupić na SK bo ją zaniedbałam. A po drugie mam nauki w cholerę, a już na początku tego semestru bezmyślnie udało mi się zawalić każdy przedmiot. Jak tak dalej pójdzie to nie dam rady dostać się do Krakowa. Mniejsza z tym.
Ta historia będzie o naszym wspaniałym Teodorze. Lubię tą postać, jest jak dla mnie trochę tajemnicza. Nie będę się trzymać kanonu Rowling w stu procentach, góra trzydziestu.
Do kolejnego rozdziału.


Obserwatorzy